Co wolno artyście?
Nie zawsze rozumiem sztukę współczesną. Przyznaję. Nie do końca chwytam kolorowe kółka Fangora czy balonowego pomarańczowego psa Jeffa Koonsa. Zwłaszcza jak osiągają niebotyczne kwoty sprzedaży (85 i 58 mln $), ale dzisiaj nie o tym. Dzisiaj będzie o przekraczaniu pewnych granic. Nie tyle dobrego smaku, co zdarza się notorycznie, ale granic sadyzmu i okrucieństwa. W sztuce. W dziełach, jednej konkretnej artystki – Marii Rubinke. Ta duńska rzeźbiarka, mieszkająca w Kopenhadze, postanowiła połączyć dwa bardzo konkretne tabu. Dzieci i brutalność. Dzieci i okrucieństwo. Dzieci i krew. Dużo krwi.
[divider] [/divider]
Nawiązuje do surrealizmu, bo zbitka słodkich maluchów i sadyzmu, łamie tabu przedstawiania emocji. Dzieci są bierne, jakby żyły w innym świecie, okrutnym do granic pojmowania, ale jednocześnie ich. A może to jest nasz świat, nasza codzienność, tylko boimy się to jednoznacznie przyznać? Swoimi pracami Maria Rubinke wzbudziła kontrowersje na całym świecie. Zarzuca się jej, że „krwawe rzeźby” są wynikiem niezdrowej fascynacji okrucieństwem i sadyzmem, a nawet chorobą psychiczną. Czy Maria Rubinke rzeczywiście przejawia jakieś problemy z psychiką, czy po prostu “nie rozumiemy jej sztuki”? Co sądzicie o jej pracach? Oceńcie sami.
[divider] [/divider]