Kto się boi ciszy?
Jeśli jesteście trochę podobni do mnie, to zdecydowanie nie lubicie wszelkich hałasów i muzyki w tle. Wszędzie. W bankach, supermarketach, restauracjach, windach, aptekach. Wszędzie. Macie poczucie, że dźwięki niemal przemocą wdzierają się w Wasz wewnętrzny spokój. Wystawieni na nieustanny wpływ hałasu, możecie doświadczać pewnego rodzaju dysharmonii. I prawdopodobnie mocno współczujecie ludziom, którzy przez kilka godzin dziennie, codziennie, pracują w takim otoczeniu.
Ale równie dobrze możecie nie być zupełnie podobni do mnie. Możecie kochać tę wszechobecną muzykę. Dotrzymuje Wam towarzystwa, nadaje rytm, pobudza umysł. Prawdą jest, że muzyka to doskonałe narzędzie do sterowania ludzkim nastrojem, a niekiedy także zachowaniami. Muzyka puszczana w tle może podnieść produktywność w pracy, zwiększyć sprzedaż, sprawić, że ludzie będą chodzić po sklepach szybciej lub wolniej, a nawet sprawić, że kupią wino francuskie zamiast hiszpańskiego. Dodatkowo może wpływać na naszą koncentrację i zdolność zapamiętywania.
Jednak nie chodzi tutaj tylko o muzykę. Wszyscy potrzebujemy snu i przerwy od dźwięków sączących się w nasze umysły. Potrzebujemy wytchnienia i ulgi. Najlepiej odnaleźć to w ciszy. Na co dzień spotykam się z tym, że cisza ma znaczenie. Widzę ludzi, którzy są wręcz zanieczyszczeni wewnętrznymi i zewnętrznymi dźwiękami i stymulacją. Gdy tracą wewnętrzną ciszę, zatracają też siebie.
Ale mam pewne podejrzenia. Możliwe jest, że my, jako społeczeństwo, boimy się ciszy. Możemy mieć nawet coś w stylu lęku przed ciszą, bo przypomina nam ona o samotności i śmierci. Dlatego chronimy się przed tym wystawiając się na mnóstwo różnorodnych dźwięków. Jako terapeuta zapytam, zamiast unikać ciszy, może by tak zmierzyć z lękiem? Może zamiast obawiać się ciszy, zaczęlibyśmy się nią po prostu cieszyć?
Bardzo lubię muzykę, ale proszę, chce także doświadczać ciszy i spokoju! Wielu muzyków traktuje ciszę, jako podstawę i punkt wyjścia do tworzenia. Muzyka rodzi się z ciszy, żyje przez chwilę i znów zamienia się w spokój. Muzyka bez ciszy nie zapiera tchu w piersiach. Raczej tego tlenu pozbawia.
Dlatego właśnie tak bardzo lubię ciszę.
Spróbujcie dzisiaj zamknąć oczy i zwizualizować sobie Waszą prywatną “świątynię ciszy”. Sanktuarium, w którym po wejściu otoczy Was uzdrawiająca cisza, która pomoże Wam odnaleźć siebie na nowo. Odkryjecie w sobie przestrzeń, która jest odporna na lęk, dystraktory i użalanie się nad sobą. W tej świątyni możecie byś sobą i podejmować wszelkie decyzje bez zakłóceń. Miejsce, w którym czas płynie inaczej, a Wy, wreszcie będziecie mogli wsłuchać się w ciszę.