Postanawiam nic nie postanawiać
Święta dobiegły końca. Przed nami zbliżający się Nowy Rok. Po raz kolejny zaczniemy sobie coś postanawiać. Odchudzimy się, zaczniemy się więcej ruszać, zdrowiej jeść, odłożymy więcej pieniędzy na wakacje, zakochamy się itd. Z ręką na sercu odpowiedzcie sobie samym na pytanie – ile takich obietnic sobie składaliście i ilu z nich NIE UDAŁO się zrealizować? Większość? Wszystkie?
Kiedyś usłyszałam zasady działania siłowni/fitness klubów w różnych miastach. Najwięcej ludzi jest w okresie styczeń-luty (postanowienia noworoczne, które łudzimy się jeszcze dotrzymać), potem jakoś tak w okolicach maja i czerwca (tuz przed wakacjami, przecież trzeba się odchudzić do tych kąpielówek i bikini sprzed roku), następnie listopad-grudzień (na święta i tuż przed sylwestrem, żeby się wcisnąć w eleganckie ubrania). W pozostałych miesiącach raczej jest pusto, aczkolwiek ta teoria jest generalizacją, dlatego nie bierze pod uwagę poszczególnych osób, które rzeczywiście regularnie ćwiczą.
Ale zacznijmy od początku…
Przede wszystkim zmiany powinny być wywołane procesem ewolucji, na pewno nie gwałtownej rewolucji, która wywoła jedynie szok i nasze wielkie i dalekosiężne plany spełzną na niczym. Nasz organizm nawet fizycznie nie jest gotowy na nagłe zmiany. Sami pewnie zauważyliście, że kiedy prowadzicie siedzący tryb życia i z dnia na dzień zaczynacie trenować bieganie czy cokolwiek takiego, forsujecie ciało, to nie trwa to zbyt długo. Szybko przychodzi zniechęcenie i osłabienie organizmu.
Jak to zrobić?
Przede wszystkim potrzebujesz PLANU. Stopniowych zmian. Nie wyobrażenia samego celu, ale DROGI do jego osiągnięcia. Jaki jestem dzisiaj (START), jaki chcę być (META). Co ważne, nie wmawiaj sobie, że to zmiana na zawsze, wieczna, permanentna. Być może osiągnięty stan Ci się nie spodoba, albo w trakcie docierania do mety, dostrzeżesz coś zupełnie innego?
Kolejna sprawa. Nie podejmuj wyzwań typu „przez najbliższy ROK będę CODZIENNIE chodził biegać”. Od razu mogę Ci powiedzieć, że to się nie uda. Spróbuj innego rozwiązania. Specjalista od rozwoju osobistego Steve Pavlina, proponuje program 30 dni. To nie tak dużo prawda? Dlaczego akurat tyle? Według behawiorystów (zajmujących się zachowaniami) wyrabianie sobie nowego nawyku trwa dokładnie 30 dni. Raptem miesiąc. Dlatego, jeśli postanowisz, że przez najbliższe 4 tygodnie będziesz np. 2x w tygodniu po 45 minut uczył się języka japońskiego albo ćwiczył brzuszki, to po tym czasie albo wyrobisz sobie nawyk nauki czegoś albo stwierdzisz, że to jednak nie dla Ciebie i zmienisz front na coś innego. W ten sposób nie tracisz czasu, energii i być może także pieniędzy (kupienie rocznego karnetu na siłownię) na coś, co ani trochę do Ciebie nie przemawia.
To teraz przejdźmy do konkretnych narzędzi, które będą Ci potrzebne w osiągnięciu wyznaczonego celu (krótkoterminowego).
- Twój własny sposób mierzenia postępów. Czy to waga łazienkowa, czy zapiski z ilości przebiegniętych kilometrów czy długość szalika zrobionego na drutach. Nie ma znaczenia. Ważne, żebyś mógł dokładnie (w miarę) sprawdzać jak daleko już zaszedłeś, a po miesiącu móc zrobić porównanie.
- Twój własny sposób rejestracji wyników. Np. zeszyt, w którym zapiszesz swoje osiągnięcia. Abyś miał czarno na białym, co zrobiłeś i ile i czy osiągnąłeś swój dzienny sukces.
- Twoja własna kontrola z zewnątrz. Czyli najprościej – powiedz znajomym o postanowieniu lub publikuj na swojej tablicy czy twitterze, co zamierzasz zrobić i ile już udało Ci się osiągnąć.
Co do 3 punktu mam pewne wątpliwości. Pan Pavlina jest specjalistą w swoim temacie, jednak pewne badania i obserwacje pokazują, że wszystko zależy od człowieka. Niektórzy, kiedy już np. powiedzą wszystkim znajomym, że mają zamiar napisać książkę czy ćwiczyć, wypowiedzą ten cel na głos, to natychmiast tracą nim zainteresowanie, gdyż nasza podświadomość rejestruje to jako zadanie wykonane lub w trakcie realizacji. Dlatego już nam się „nie chce” tak bardzo tego robić i próbować.
Obojętnie jakim typem byście nie byli, jeśli uważacie, że chcecie/powinniście coś w sobie zmienić. Czy to sposób odżywiania czy poznanie języka mandaryńskiego – próbujcie! Kto nie próbuje, ten nigdy nie będzie wiedział jak to smakuje. A kto wie… Może odnajdziecie w tym siebie? Jeśli jednak nie od razu, to szukajcie dalej. Często droga, która podążamy jest ważniejsza i więcej nas uczy niż sam cel…
W Nowym Roku życzę Wam sukcesów, dobrych decyzji, wielu dróg, wrażeń, mądrych postanowień, wytrwałości i, jeśli są Wam potrzebne, samych zmian na lepsze.