Psycholog podróżuje – Sydney Sea Life i Chiński Market – 26.11.2014
Są w Sydney takie miejsca, które aż tętnią od ilości turystów. Centrum, city i okoliczne dzielnice, w których znajdziecie najwięcej knajpek, restauracji, sklepów z pamiątkami, muzeów i różnych innych miejsc, które warto zobaczyć. Jednym z nich jest Sydney Sea Life. Jak sama nazwa wskazuje, zobaczycie tam wszelkiego rodzaju wodne stworzenia, które napotkać możecie w oceanie, rzekach czy jeziorach w całej Australii.
Po wycieczce i obejrzeniu wszelkich możliwych ryb, przyszedł czas na spacer do Chińskiego Marketu, w którym można dostać niemal WSZYSTKO. Oczywiście Made in China, ale w sklepach ceny tego samego produktu są 3-4 razy wyższe. Spacer po mieście też może być ciekawy.
Zwłaszcza, jeśli po drodze zahaczyć o Chiński Ogród Botaniczny.
Chińska dzielnica w drodze do Marketu.
Paddy’s Market, to jedna z najstarszych hal targowych w Sydney. Kilka razy w tygodniu można tutaj przyjść i… zgubić się wśród całej masy tak zwanej „chińszczyzny”. Jeśli ktoś szczególnie nie lubi takich miejsc, to warto zajrzeć chociaż na chwilę, by zobaczyć jak to wszystko wygląda i funkcjonuje. Tak po prostu, z ciekawości.
Ilość sprzedawanych rzeczy przechodzi ludzkie pojęcie. Kolory, światełka, krzyki sprzedawców. Jakby człowiek wchodził w zupełnie inny, abstrakcyjny świat chińskich bajek. Ciekawe doświadczenie.
W drodze przez miasto wszystkim przechodniom towarzyszą ibisy. Ich długie zakrzywione dzioby przystosowane są do wygrzebywania robaków z ziemi, ale o ile łatwiej się nimi grzebie w śmieciach i wyjada smakowite resztki…