Muzyczne przemyślenia
Nie znam się na muzyce. Nie potrafię rozróżnić gatunków. Nie wiem, jaki zespół czy wokalista jest w tej chwili na tak zwanym topie. Nie wiem, czego warto słuchać, a kto śpiewający w słuchawkach jest totalnym obciachem. Nie znam się na muzyce, a może jednak..? Muzyka jest sztuką. Tak jak malarstwo, rzeźba, film, taniec i wiele wiele innych.
Czy trzeba ukończyć jakiś wymyślny kierunek sztukologii, by móc powiedzieć, że coś jest dobre? Absolutnie nie. Bardzo daleko mi do takich opinii. Sztuka ma mnie poruszać. Ma dotykać najgłębszych pokładów emocji ukrytych gdzieś w środku. Musi sprawić, że na chwilę się zatrzymam, wstrzymam oddech, zamknę oczy… I oddam się na ten moment, na te kilka minut w całości dźwiękom.
I mogą to być dźwięki skrzypiec, fortepianu czy gitary elektrycznej albo słowa, w których odnajduję siebie lub takie, które opowiadają historię. Muszą mieć sens albo drugie dno. Przesiąknięte metaforami albo proste tak, że każdy potrafi zrozumieć, ale nie do wszystkich przemówią. Na tym polega piękno sztuki.
I może nie rozumiem fenomenu Picasso, za to Beksiński trafia do mnie bezbłędnie. Może niekoniecznie lubię Chopina, ale Czajkowski jest genialny. I mieszam te wszystkie style. Lubie eklektyzm w sztuce. Na jednej plejliście w telefonie potrafię mieć Iron Maiden, Banks, Zeusa, Bacha, Niemena i Pidżamę Porno. Bo mogę. Bo lubię. Bo każdy z tych artystów ma coś w sobie, co mnie rusza, działa, wzrusza albo wkurza, czyli… WYWOŁUJE EMOCJE.
I tak, mam pełne prawo czegoś nie lubić lub wręcz przeciwnie, uwielbiać i słuchać do tak zwanego porzygu, bo zapętlam kilka kawałków i odtwarzam po 40 razy dziennie. I nie bardzo interesuje mnie to, czy jest to modne, czy już od 20 lat nikt tego nie słyszał, a ojciec łapie się za głowę, gdy odkopuję jego ukochane TSA.
I wciąż szukam. Czasem sama coś ciekawego znajdę, czasem przypadkiem coś usłyszę w filmie lub serialu, często to inni podrzucają mi ciekawe utwory do przesłuchania. I część z nich przejdzie bez większego echa. Do niektórych wrócę za jakiś czas. Niewiele sprawia, że zamieram na chwilę.
Trochę tez dzisiaj pomarudzę. Powiem o tym, co mnie wkurza. A wkurza mnie naprawdę niewiele rzeczy na tym świecie. Wychodzę z założenia, że szkoda mojego zdrowia na to, bym się frustrowała bez potrzeby, skoro i tak nie mam na pewne sprawy wpływu. Ostatnio na swoim Twitterowym koncie napisałam, że najgorszym typem człowieka, jest ktoś, kto sprawia, że wstydzimy się tego, co lubimy. I tak, to mnie właśnie wkurza. Taka postawa, która mówi, że „moja muzyka jest najmojsza, najlepsza, najwspanialsza, a Twoja to jakieś gówniane disco polo”. Ilu z nas co sobotę zasiadało przed telewizorem, by oglądać „Disco Relax”? Wtedy to nie było obciach? Bardzo fajnie takie smaczki wychodzą np. podczas wesel, gdzie zwłaszcza młodzi zapierają się rękoma i nogami, że nie słuchają shitu, jakim ich zdaniem jest disco polo, za to najmocniej zdzierają gardła krzycząc słowa do „Jesteś szalona” czy „Czarne oczy”. Natomiast na „ich terenie” wyśmieją Cię i zgnoją, bo masz czelność słuchać czegoś innego niż oni. Uczepiłam się młodych, ale to nie tylko ich domena. O dziwo, coraz częściej spotykam się z osobami starszymi ode mnie, którzy są kompletnie zamknięci na jakiekolwiek inne dźwięki, niż to, czego słuchają od 15 lat. Doskonale rozumiem, że jakiś gatunek lepiej nam pasuje, inny mniej, ale czy to znaczy, że poza punkiem albo jazzem nie ma już innych ciekawych dźwięków? Otwórzmy się na innych. Nie tylko muzycznie, ale może właśnie podpytanie kolegi, czego aktualnie słucha, jest dobrym sposobem na wyjście z kokonu i lepsze poznanie drugiego człowieka?
To taka dygresja do tematu.
Z czym ostatnio mieliście tak, że aż zaparło Wam dech w piersi? Co poruszyło do głębi i wstrząsnęło światem dookoła? Czego lubicie słuchać tak ogólnie, na co dzień? W jakich obrazach odnajdujecie drugą głębię? Jaki wiersz ostatnio was wzruszył? Może sami coś tworzycie? Podzielcie się tym. Wywołajmy emocje u innych. Otwórzmy się na innych. I otwórzmy też innych na siebie.