Odciąć się od świata zmysłów
Czy miałeś/miewasz/masz czasem tak, że chciałbyś odciąć się od całego świata? Od tych wszystkich bodźców, które zalewają nas z każdej strony, bombardują nasz mózg niezliczoną ilością danych. Muzyka, hałas, rozmowy, światło, kolory, ludzie, informacje, budynki, smaki potraw, ładna dziewczyna, zapach kwiatów i świeżo skoszonej trawy, itd. itd. itd. Mogłabym wymieniać w nieskończoność, ale sam najlepiej wiesz, co Cię otacza.
Zapewne pojawiły się w Twojej głowie kiedyś takie przebłyski, że fajnie i dobrze byłoby się od tego szumu całego uwolnić. Odciąć się od świata zewnętrznego i pobyć sam na sam ze sobą. Otóż nie tylko Ty miewasz takie przemyślenia. Co więcej, takie totalne odseparowanie się od wszelkich bodźców jest możliwe. W dzisiejszych czasach wiele SPA posiada specjalne urządzenia do tego, aby zapewnić twojemu organizmowi, to czego potrzebujesz, czyli?
Deprywacja sensoryczna, to nic innego jak pozbawienie mózgu wszelkich bodźców z zewnątrz – wzrokowych , słuchowych, dotykowych, smakowych i zapachowych. Może on być pozbawiony uczucia temperatury i grawitacji poprzez zanurzenie w cieczy. Zostajesz tylko Ty i Twój mózg. Jednak ponieważ nasz mózg nie może być bezczynny (pracuje nawet podczas snu) po jakimś czasie zaczyna wytwarzać własne bodźce. Halucynacje. Dlatego też o ile krótkotrwała deprywacja sensoryczna działa relaksująco, to zbyt długa może prowadzić do depresji i zachowań aspołecznych.
Badania nad tym zjawiskiem rozpoczęły się (jak wiele innych badań psychologicznych) w XX wieku. Konkretnie w 1949 roku, kanadyjski psycholog Donald Hebb przeprowadził eksperyment o jakże ciekawej nazwie Karczoch (Artichoke). Badanie zostało przeprowadzone na studentach i było bardzo dobrze płatne. Ochotnicy zostali umieszczeni w osobnych, odizolowanych od świata, maleńkich pomieszczeniach. Mieli leżeć bez ruchu w wygodnych łóżkach 8 godzin dziennie i wstawać tylko wtedy, gdy musieli skorzystać z toalety. Posiłki jedli, siedząc na brzegu posłania. Cały czas nosili specjalne gogle, które przepuszczały światło, lecz uniemożliwiały spostrzeganie kształtów. Bawełniane rękawiczki i kartonowe mankiety sięgające daleko poza końce palców eliminowały uczucie dotyku, a przylegająca do uszu poduszka w połączeniu z delikatnym szumem klimatyzacji – uniemożliwiała słyszenie jakichkolwiek dźwięków.
Tylko niewielu studentów wytrzymało dłużej niż dwa lub trzy dni. Górna granica wyniosła sześć dni. Odczuwali nieodpartą chęć patrzenia, słyszenia, normalnej codziennej aktywności. Skarżyli się na niemożność logicznego myślenia, byli mniej sprawni w rozwiązywaniu prostych zadań i pojawiały się u nich omamy. Jeden widział szeregi żółtych ludzików w czarnych czapkach, inni maszerujące przez zaśnieżone pola wiewiórki z workami na plecach lub prehistoryczne zwierzęta w dżungli. Sceny te opisywali jako podobne do filmów rysunkowych. Występowały również omamy czuciowe. Odczuwali np. jakby mieli dwa ciała, czuli oddzielanie się głowy od reszty ciała lub że ich kończyny gwałtownie rosną. Niektórzy badani podawali, że mieli wrażenie, iż ich umysł odłącza się od ciała i mogą obserwować samych siebie leżących nieruchomo na łóżku. Eksperyment Hebba uznano za pionierski w dziedzinie badania deprywacji sensorycznej.
O krok dalej jednak posunął się Veterans Administration Hospital of Oklahoma City. W tych wyrafinowanych badaniach ograniczano wszystkie rodzaje bodźców zmysłowych. Osoby badane, nagie, z maską tlenową, zanurzone były w wodnym roztworze soli fizjologicznej o takim stężeniu, że ich ciało utrzymywało się tuż pod powierzchnią. Temperatura wody odpowiadała temperaturze ciała. Basen znajdował się w ciemności. Eksperymentator noktowizyjnie obsersoswał zachowania uczestników eksperymentu. Taka sytuacja redukowała praktycznie do minimum nie tylko bodźce wzrokowe, słuchowe i dotykowe, ale także odczucia ciężaru i położenia przestrzennego własnego ciała. Poddający się eksperymentowi już po kilkudziesięciu minutach doznawali licznych halucynacji wzrokowych i słuchowych, mieli zaburzoną zdolność myślenia logicznego, tracili poczucie czasu i położenia własnego ciała. Przeżywali silny lęk, stopniowo pojawiały się u nich mimowolne skurcze i drgawki mięśniowe. W miarę upływu czasu coraz trudniej oddychali, a funkcje poszczególnych narządów wewnętrznych rozregulowywały się. Żaden z badanych nie był w stanie wytrzymać w takiej sytuacji dłużej niż 6 godzin. Po zakończeniu badania przez kilkanaście minut widzieli wszystko dwuwymiarowo, a poziom ich logicznego myślenia był znacznie obniżony.
O co w tym wszystkim chodzi?
Nasz mózg w normalnych warunkach jest zajęty filtrowaniem informacji. Nieustannie. Cały czas. 24 godziny na dobę. W czasie jednej sekundy wszystkie receptory znajdujące się w naszym ciele odbierają ilość danych odpowiadającą ilości 2650 egzemplarzy Biblii Tysiąclecia. Jednak ludzka świadomość może poradzić sobie ze strumieniem danych rzędu zaledwie stu bitów na sekundę – uważa neurofizjolog prof. Andrzej Wróbel. Dlatego też nasz mózg pozbawiony całkiem bodźców wprawiony jest w stan kompletnego szoku. Jak ryba wyjęta z wody, najpierw niby nic się nie dzieje, ale ponieważ nie może zostać bez czynny zaczyna sam sobie wytwarzać bodźce. Stąd właśnie omamy wzrokowe, słuchowe, dotykowe itp.
Badania dowiodły, że krótkotrwała deprywacja zmysłowa działa niezwykle relaksująco. Niektóre osoby w takim stanie (zbliżonym do stanu umysłu podczas medytacji) lepiej przyswajają informacje, lepiej się uczą. Terapia deprywacyjna pomaga zwalczać ból, stres, a nawet wspomaga leczenie depresji.
Żeby wprowadzić się w stan zbliżony do tego podczas deprywacji, nie trzeba się udawać do SPA ani powtarzać eksperymentów psychologicznych. O tym jak oszukać swój mózg (w bezpieczny sposób) już wkrótce.