Wielki spór o DDA
Każdy z nas z pewnością zetknął się z pojęciem DDA, czyli Dorosłych Dzieci Alkoholików. Nieustannie rozgrywa się spór o to, czy ten syndrom w ogóle istnieje, a jak to bywa – Ilu zwolenników, tylu przeciwników.
Czym charakteryzuje się syndrom DDA?
- Niska samoocena;
- Nadmierne poczucie winy i branie odpowiedzialności za bieg wydarzeń;
- Silna potrzeba aprobaty społecznej, a jednocześnie trudności w budowaniu bliskich relacji;
- Brak poczucia bezpieczeństwa i równowagi, często predyspozycje do zachowań unikających;
- Trudności w procesie poznawania siebie samego (budowania własnej tożsamości i niezależności);
- Skłonność do postaw o charakterze współuzależnienia.
Kontrowersje wokół istnienia syndromu DDA
Tak, jak wspomniałam – syndrom DDA jest polem wielu dyskusji. Jedną z osób, która stoi na czele poglądu o nieistnieniu tego zaburzenia jest dr Tomasz Witkowski.
Witkowski jest doktorem psychologii i badaczem naukowym, a także autorem książek „Zakazana psychologia” i „Psychoterapia bez makijażu”. Zarzuca on psychologii i badaniom w tej dziedzinie brak podstaw empirycznych, a ją samą uznaje za pseudonaukę.
Witkowski uznaje, że syndrom DDA w ogóle nie istnieje (podobnie jak i ADHD), a jego pojawienie się w nomenklaturze psychologicznej i psychoterapeutycznej jest wynikiem działań „psychobiznesu”. Swoje stanowisko argumentuje tym, że wskazywana charakterystyka osoby z tym syndromem jest uniwersalna i wielu ludzi po przeczytaniu takiego opisu może dostrzegać w sobie opisywane cechy.
Innymi słowy, popularność diagnostyczna, jaką cieszy się syndrom DDA jest rezultatem działania efektu Barnuma – czyli utożsamiania się z opisami cech, które w rzeczywistości odnoszą się do szerokiej grupy ludzi.
Istnienie tego syndromu przynosi korzyść także osobom, u których została zdiagnozowana. Otwiera im to drzwi do tego, by przerzucić odpowiedzialność za to, jak wygląda ich życie obecnie, na błędy rodziców i dysfunkcjonalne środowisko z czasów dziecięcych.
Psycholog twierdzi, że uznawanie istnienia tego zaburzenia podtrzymywane jest także przez psychologów i psychoterapeutów z różnych powodów, ale szczególną motywację upatruje w działaniu tzw. psychobiznesu.
Witkowski twierdzi, że dzięki temu możliwe jest otrzymywanie dofinansowań do badań i prowadzenia terapii ludzi, którzy nie mają chęci brania odpowiedzialności za swoje życie, a tym samym przyczynia się do zwiększenia liczby pacjentów i „nakręcania” psychologicznego biznesu.
Odwet Mellibrudy, czyli stanowisko zwolennika tej teorii
Prof. Jerzy Mellibruda jest jednym z czołowych polskich psychologów zajmujących się problemami przemocy i uzależnień. W swoich rozważaniach jest całkowitym przeciwnikiem poglądów Witkowskiego i uznaje syndrom DDA za realnie istniejące zjawisko, a także ogromne wyzwanie terapeutyczne.
Mellibruda wspomina o tym, że często mówi się, że syndrom DDA to pewne zaburzenie. W jego opinii to stwierdzenie jest błędne. Syndromem DDA określa osoby, które wychowały się w środowisku rodzinnym, w którym życie było zaburzone z powodu picia alkoholu przez jednego lub oboje rodziców, a także idące za tym deficyty emocjonalne będące następstwem mechanizmu uzależnienia. Takie rozróżnienie wskazuje na to, że osoby z DDA mają predyspozycje do ekspresji pewnych cech, jednak nie jest to reguła.
Prof. Mellibruda powołuje się na wiele badań empirycznych, które wskazują na opisane inklinacje i uważa, że taka diagnoza może być dwojako rozumiana. Z jednej strony może być punktem wyjścia do zmiany, zauważenia pewnych wzorców przyczynowo-skutkowych, odnalezienia oraz zmiany dotychczasowych schematów myślenia, emocjonalności czy zachowań, które mogą być zniekształcone przez pryzmat wczesnodziecięcych doświadczeń, a z drugiej – może skłaniać te osoby do, wspomnianego już, przerzucania odpowiedzialności i stagnacji.
Ku kompromisowi
Bardzo często zbyt dużą wagę przyjmujemy do nazewnictwa i definiowania pewnych kwestii. Z jednej strony daje to duże poczucie bezpieczeństwa i możliwość odkrycia tego, co nieznane, a z drugiej bywa stygmatyzujące i skłaniające nas do biernej postawy wobec wyzwań z tym związanych. Bywa tak, że czujemy się wówczas zwolnieni z brania odpowiedzialności za przebieg własnego życia.
Zarówno przeciwników, jak i zwolenników wszelkich teorii jest wielu i warto samemu wyciągać pewne wnioski pozostając krytycznym wobec każdej ze stron. Istotne jest to, żeby perspektywa, którą przyjmiemy mogła mieć na nas pozytywny wpływ, a jeśli tego potrzebujemy – także walor terapeutyczny. Warto wiedzieć co i w jaki sposób nas ukształtowało, a niekiedy i wpłynęło na pojawienie się dysfunkcji w naszym myśleniu, emocjonalności czy zachowaniu. Dzięki temu możliwy jest wgląd skłaniający do zmiany destrukcyjnych sposobów funkcjonowania, co wpłynie pozytywnie na jakość naszego życia.
A jakie jest Wasze zdanie? Podzielcie się w komentarzach!