Zwiedzamy Australię – Dolina Kangurów część 2
Miejsce do spania załatwiane było przez fantastyczny portal https://www.airbnb.com.au/
Gorąco polecam ten sposób rezerwacji miejsc gdziekolwiek. Ja trafiłam na świetną gospodynię Kathy, dzięki której można doświadczyć życia na farmie. Wszystkie owoce, warzywa i mięso ma z własnej hodowli. Dostarcza jajka i dżem własnej roboty, a jeśli ma się ochotę na sałatkę, to jej ogródek warzywny stoi dla nas otworem. Natomiast, gdy wieczorem najdzie Cię ochota na herbatę z cytryną – nic prostszego! Tuż obok rośnie wielkie drzewo cytrynowe, z którego owoców także można korzystać.
Gdyby przyszło mi do głowy się nudzić, to z pomocą natychmiast przychodził Oscar, któremu można było rzucać piłkę jakieś 150 razy w ciągu godziny, a on nawet się specjalnie nie zdyszał ;)
Dolina Kangurów nie byłaby nią, gdyby nie dziko biegające kangury i wombaty, które można było obserwować z samego rana i pod sam wieczór. Wtedy zwierzęta miały czas swojej największej aktywności.
Ta brązowa kulka to wombat. Bardzo ciekawe zwierzę, które generalnie miało wszystko gdzieś ;) Byle się nażreć.
Jedyną wadą tego przeuroczego miejsca, w którym można się wspaniale wyciszyć było to, że do jakiejkolwiek cywilizacji należało się już ruszyć samochodem. Dlatego mieszkańcy Kangaroo Valley (370 osób) są samowystarczalni. Hodują zwierzęta, sadzą rośliny i zbierają wodę deszczową do wielkich zbiorników.