Krzyczę, milcząc
Dzisiaj pomyślałam, że blisko mi jest do przemyśleń Bukowskiego… Chcę przespać 5 lat, ale nikt mi na to nie pozwala i nie pozwoli…
Są ludzie, którzy się jakoś tam cieszą życiem. Czy oni widzą więcej i wyraźniej niż ja, czy są po prostu głupi? Ściana. Zimno. Pustka. Ciemność… Znowu, znowu znowu… Ileż można…?
Znów mam wielki lęk w sobie, wracają mi epizody depresyjne z początków choroby. Znowu zaczynam tracić poczucie czasu, odpisanie na smsa zajmuje mi 2-3 godziny… Mam poczucie totalnego odrealnienia, czasem muszę się przez kilka sekund zastanowić kim i gdzie jestem…
Myślę o szpitalu. Bardzo poważnie… Robienie sobie krzywdy nie jest żadnym wyjściem. W domu nikt mnie nie będzie pilnował 24/7, a tam mogłabym mieć może jakąś opiekę… Nie wiem już nic…
Chcę się położyć spać, zasnąć, zapomnieć o tym, że dusza potrafi tak cholernie boleć, i się w końcu nie obudzić…
Ale znów… Ktoś mi pewnie na to nie pozwoli… I to nie jest wyrzut. Jeśli nie chcę tu zdechnąć, to powinnam przebywać z ludźmi, nawet z rodzicami, z kimkolwiek… Z tym tylko, że ja chcę tu (…)… Sama…