Słowa, które nic nie znaczą
„Co się tyczy rzeczy przynoszących ulgę, nie należą do nich słowa otuchy. Nie ma żadnej wartości oferowanie pocieszenia osobie pogrążonej w depresji ani żywiołowa zabawa z dzieckiem w depresji, proponowanie mu słodyczy i pokazywanie, jak pięknie migoczą zielone listeczki na drzewie. Dla takiej osoby drzewo wygląda na martwe, a liście są nieruchome. Albo nie ma liści i istnieje tylko czarne, zniszczone zarazą pustkowie i jałowy krajobraz. Usiłując rozweselić osobę dotkniętą depresją tylko robimy z siebie błaznów.”
Donald W. Winnicott
Dzień znów wgniótł Cię w ziemię. Przygniótł. Zmęczył. Ale przetrwałeś.
Usłyszałeś dzisiaj jakieś słowa otuchy? „Wszystko będzie dobrze, poradzisz sobie z tym, dasz radę…” No jasne, że dasz sobie radę, ale niech nikt nie wmawia Ci, że wszystko będzie dobrze. Bo przez jakiś czas jeszcze nie będzie. Będą doły, płacz, myśli i zachowania autodestrukcyjne. Będzie ciemno. I deszczowo. I ponuro. I czarno. I martwo…
Jak w takim razie pomóc osobie cierpiącej na depresję? Skoro słowa otuchy nie przynoszą ukojenia? Nadal je wypowiadać? Czy po prostu być? Towarzyszyć każdego dnia w podróży ku słońcu? Może nic nie mówić? Albo rozmawiać tylko o codziennych sprawach?
Spotykam się z tym, że słowa w stylu „wszystko będzie dobrze” nie są pomocne. Gdy humor nieco wzniesie się na lekkie wyżyny-wtedy są miłe dla ucha, może dadzą trochę nadziei, ale to wszystko. Jak może być dobrze, jeżeli ja tego nie czuję w sobie? Jeśli nie mam siły rano wstać z łóżka i umyć zębów? A jednak… Jednak codziennie, wśród bólu duszy, smutku i łez, pojawia się malutki promyk.
To chyba słońce.
A u Ciebie?