Zamknij się!
Czyli 5 sposobów na uciszenie wewnętrznego krytyka.
Jestem głupia. Jestem nic niewarta. Jestem beznadziejna. Nie umiem zrobić obiadu. Na nic nie mam siły. Nie zasługuję na przyjaciół. Nie jestem wystarczająco ładna, by ktoś zwrócił na mnie uwagę. Jestem słaba. Jestem chora. Jestem gorsza od innych. Mam krzywe nogi. Mam za małe usta. Jestem kiepską partnerką. Do niczego się nie nadaję.
Cóż… Cytować dalej? Bo wewnętrzny krytyk potrafi być do bólu brutalny, a przy tym fałszywy i zakłamany. A jednak bardzo często towarzyszy zaburzeniom lękowym, niskiej samoocenie czy depresji, ale nie tylko. Niemal każdy z nas od czasu do czasu dostaje takie ciosy pod żebro zaostrzonym nożem, po którym rana nie bardzo chce się zagoić i wciąż rozbrzmiewa nam w głowie.
I o ile konstruktywna krytyka jest dobra i może przynieść pozytywne efekty, to niestety, nasz wewnętrzny krytyk często zupełnie nie jest konstruktywny. Dodatkowo, badania Davida M. Dunkley’a z Jewish General Hospital w Montrealu pokazały, że ze 107 pacjentów cierpiących na depresję i zaburzenia lękowe, a także zmagający się z wewnętrznym krytycyzmem, miało problemy w życiu codziennym i związkach nawet 4 (!) lata po całkowitym ustąpieniu objawów choroby. Choroba odeszła, wewnętrzny krytyk pozostał. Warto go przegonić.
Oto 5 skutecznych sposobów na powiedzenie wewnętrznemu krytykowi: „Zamknij się”.
- Monitoruj swoje myśli – załóż sobie specjalny dokument w komputerze lub kup notatnik przeznaczony specjalnie do tego celu. Zapisuj KAŻDĄ negatywną myśl na swój temat, którą podpowiada Ci krytyk. Notuj także momenty, w których się to dzieje, a być może zauważysz jakiś wzór ich pojawiania.
- Oceniaj swoje oceny – a konkretnie, gdy pomyślisz „Jestem złym człowiekiem”, to czy jesteś złym człowiekiem cały czas? Czy może są momenty, gdy możesz powiedzieć o sobie, że masz lepsze momenty? Jakie cechy w sobie najbardziej lubisz? Jakie są pozytywne? Pacjenci zmagający się z krytykiem bywają niekonsekwentni. Zapytani, jak opisaliby nieudacznika, obrazują faceta, który całymi dniami leży na brudnej kanapie, pije piwo i kompletnie nic nie robi. Gdy pada pytanie: „Czy Ty taki jesteś”, odpowiadają, że w zasadzie to nie. Wnioski?
- Zbieraj obiektywne dane – skonfrontuj negatywne myśli z rzeczywistymi osiągnięciami. Zrób tabelkę, jeśli tak będzie Ci wygodniej albo zerknij na swoje CV. Skoncentruj się na tym, że wziąłeś udział w ciekawym szkoleniu, ukończyłeś szkołę czy zrobiłeś magistra, a nie, że nikt nie zaprosił Cię na kolację od pół roku.
- Przekonanie czy skazanie – naucz się rozpoznawać myśli, które są jednoznacznie negatywne i niszczące od takich, które są konstruktywne i mogą Ci pomóc się rozwijać. Gdy zjesz większą porcję na kolację i pomyślisz: „Jestem grubą świnią” to jest to skazanie siebie na dół i napływ negatywnych myśli, z których ciężko będzie się „wygrzebać”. Natomiast, warto zamienić te myśli w coś, co przekona Cię do samorozwoju i będzie przekonaniem: „Od jutra zacznę się zdrowiej odżywiać”.
- Na nowo oceń swoje wartości – upewnij się, że to o co tak strasznie się dołujesz wewnętrznie, jest warte tych zmagań. „Zrobię sobie botoks i wtedy wszyscy będą mnie kochać” nie jest rozwiązaniem. Będziemy kochani, gdy będziemy dobrzy dla siebie, innych i będziemy robić dobre rzeczy.
Dasz radę?