Podsumowanie roku 2014
Miało być podsumowanie 2014 roku na blogu, więc zrobię to szybko. Www.psycholog-pisze.pl skończyło w listopadzie 2 lata. Dwa bardzo fajne, aktywne lata, w których znalazło się ponad 430 wpisów, a ja jako autorka, dzięki blogowi miałam okazję poznać i rozmawiać z fantastycznymi ludźmi. Dziękuję Wam za każdy przeczytany tekst, za każdy jeden komentarz i długie dyskusje na różne tematy (nie tylko psychologiczne). Dziękuję z całego serca tym, którzy zaglądają regularnie i tym, którzy zagościli u mnie tylko na parę chwil. Jesteście cudowni, a Wasze opinie są na wagę złota (czekam na nie pod adresem mailowym: psycholog.kotlarek@gmail.com).
Najczęściej czytanymi tekstami były (kolejność przypadkowa, zachęcam do przypomnienia lub zapoznania się ze wszystkimi i do wyrażenia opinii w komentarzu):
- http://psycholog-pisze.pl/rozbierz-sie-ze-mna/
- http://psycholog-pisze.pl/zadna-noc-nie-moze-byc-az-tak-czarna/
- http://psycholog-pisze.pl/dzien-dobry-jestem-po-probie-samobojczej/
- http://psycholog-pisze.pl/nie-umrzec-jak-przecietniak/
- http://psycholog-pisze.pl/jesli-nie-bedziesz-moja-to-nie-bedziesz-niczyja/
- http://psycholog-pisze.pl/zostan-przecietniakiem/
- http://psycholog-pisze.pl/poradnik-przetrwania/
Iiii… To by było na tyle z blogowych podsumowań. Czas na podsumowanie czysto psychologiczne.
Rok 2014 “należał” do depresji (wszystkie coming out-y, wpisy na blogach, depresje tych bardziej i mniej znanych (Justyna Kowalczyk, Tomasz Jastrun) i pomimo tego, że objawy, przyczyny, sposoby leczenia i rozpoznawania zaburzeń depresyjnych zostały opisane bardzo szeroko, to nadal w społeczeństwie pokutuje wiele fałszywych przekonań, które cholernie ciężko jest wyplewić. Dlatego, nawet jeśli uważacie, że tekstów o depresji jest bardzo dużo (albo za dużo), to uprzedzam, że będą się pojawiały sukcesywnie, co jakiś czas. Dlaczego? Bo edukacji nigdy nie jest zbyt wiele.
Chcę, byście wiedzieli, że…
Depresja to choroba złożona. Choruje nasz umysł, ciało i duch, dlatego też leczenie powinno się odbywać przynajmniej dwutorowo: farmakologicznie i psychoterapeutycznie.
Depresja to choroba wielu układów: nerwowego, trawienia, hormonalnego, oddechowego. Dotyczy tak samo mózgu, jak i żołądka, dlatego na chorego trzeba patrzeć dość holistycznie i badać także krew, mocz, poziom hormonów itp.
Depresja, zwłaszcza nieleczona, może prowadzić do rozwoju innych chorób, jak np. choroby serca, wylewy, problemy oddechowe, a nawet Parkinson czy stwardnienie rozsiane (Badania przeprowadzone w Norwegii w 2007 roku na chorych na depresję).
Depresja to taka sama choroba, jak rak piersi, reumatoidalne zapalenie stawów czy zapalenie płuc, dlatego tak ważnym jest, by wspierać chorego tak samo, jak przy innych chorobach, nie oceniać, nie stygmatyzować i traktować zaburzenia psychiczne, jak każde inne zaburzenia.
Depresja (poza sezonowymi zaburzeniami nastroju) nie jest chorobą, która można wyleczyć “W 21 dni na kursie medytacyjnym” albo “10 dniową głodówką”. Medytacja i praca z oddechem pomaga radzić sobie w trudnych dniach, ale nie leczy depresji sensu stricto.
Depresja może występować razem z np. poczuciem wdzięczności i innymi pozytywnymi emocjami. Nie wykluczają się one z zaburzeniami nastroju.
Depresja to poważna choroba, której nie można wyleczyć (mimo tego, że nasz mózg potrafi się zmieniać) pozytywnym myśleniem. I jest to nie fair w stosunku do chorego, by tego od niego wymagać. Dopiero terapia i leki razem z pozytywnym myśleniem są w stanie zmienić lampę w słonia. Nie da się tego zrobić w jedną noc. Czasem trwa to latami.
Depresja to na tyle podstępna choroba, że leki (chociaż w nich jest pokładana największa nadzieja) nie są odpowiedzią na wszystko. Są jedynie dodatkiem do ciężkiej pracy, jaką musi wykonać chory, by dążyć do wyzdrowienia.
Depresja występuje także w postaci odpornej na leki. Tacy chorzy zmagają się z poważną bestią w ich głowach i nie można ich za to winić, a jedynie pomóc im w poszukiwaniu alternatywnych metod leczenia (elektrowstrząsy, stymulacja prądem o niskim natężeniu, gaz rozweselający czy ketamina – nie stosowana w Polsce, jako że jest to substancja psychoaktywna).
Depresja potrafi nauczyć chorego tego, by na spotkania rodzinne ubrać uśmiech numer 5 i przez całą Wigilię udawać pełną radość, dyskutować z rodziną, śmiać się z kabaretowych skeczów, po czym po kilku godzinach wracają do domu i Googlują sposoby na szybką śmierć. Ci, którzy cierpią na depresję już bardzo długo, nie raz zasługują na Oscara za niezwykłe aktorstwo, po którym nie można rozpoznać, czy jest prawdziwe czy nie. Czasem trudno (lub się wcale nie da) zauważyć, że ta piękna dziewczyna, która rzuca żartami jak z rękawa, a pół pokoju chciałoby się z nią umówić na randkę, tak naprawdę myśli tylko o tym, jak umrzeć szybko i w miarę bezboleśnie.
Depresja jest chorobą biologiczną, medyczną. Nie jest “winą” zablokowanych czakr, opętania, nieczystych myśli czy grzechów z przeszłości. I żaden masaż bańkami chińskimi, akupunktura czy egzorcyzm i spowiedź, nie wyleczą chorego.
Endorfiny są tym dla depresji, czym znieczulenie dla bólu. Rzeczywiście pomagają, ale często na krótką metę. Można biegać po 20 km dziennie albo pływać po 140 długości basenu, a mimo to nadal mieć myśli samobójcze i zalewać łzami okulary pływackie.
Joga pomaga. Niektórym. Inni wychodzą z zajęć zalani łzami i tak samo chorzy, jak byli wcześniej. Namaste.
Chory może wyeliminować z diety gluten, nabiał, alkohol, kofeinę, cukier i żyć tylko na zielonych koktajlach, a i tak nadal mieć depresję. Witamina B12, olej z ryb (łosoś, halibut) czy jogurty są dobre i mogą poprawić nastrój, ale nikogo magicznie nie wyleczą z depresji.
Jednym z najgorszych “elementów składowych” depresji jest okazywanie smutku przeplatanego z gniewem (często także agresją). Dzisiejsza kultura uśmiechu (nawet do Polski to już zaczyna wchodzić) i najczęściej powtarzanego kłamstwa: “I’m fine” sprawia, że depresant dusi się we własnej chorobie i zostaje z nią często sam z obawy przed odrzuceniem.
CHORZY NA DEPRESJĘ NIE SĄ LENIWI, NIEZAANGAŻOWANI ANI SŁABI I NIE PRÓBUJĄ ZWRÓCIĆ NA SIEBIE UWAGI!!!
Depresja to choroba mózgu. Sami zobaczcie.
Często zdarza się, że dla chorego najtrudniejszą rzeczą jest… życie. W depresji nawet oddychanie boli, a utrzymywanie się przy życiu czasem bywa ponad siły.
Najlepszą rzeczą, jaką możesz zrobić dla chorego na depresję to UWIERZYĆ MU.
Depresja czasami jest wywołana konkretnym czynnikiem (emigracja, trauma, wypadek), a czasem nie. Chory może być obciążony genetycznie, a jego mózg nie pracuje prawidłowo.
Depresja przychodzi. I odchodzi. Często wraca. Ale nie zawsze. Ważne, by bliscy towarzyszyli choremu w tej wędrówce.
Ale najbardziej na świecie, chciałabym, żebyście wiedzieli, że… zawsze jest nadzieja.
Ponad lekami i medytacją. Ponad olejem z ryb i witaminą D. Ponad akupunkturą i jogą. Ponad terapią poznawczo-behawioralną i terapią stymulacyjną mózgu. Ponad każdym wyobrażeniem i myślami samobójczymi.
Jest nadzieja na wyleczenie depresji.
Nadzieja w tym, że są na świecie ludzie, którzy rozumieją tę chorobę. Nadzieja w dzieleniu się własnym doświadczeniem, by pomóc innym. Nadzieja w poskładaniu wszystkich kawałków serca i duszy znowu w jedną całość. Nadzieja w spokojnej zamianie bólu na miłość i oddanie. I wreszcie… nadzieja w znalezieniu powodu do tego, by żyć.
Bądźcie uważni.
Dobrego 2015 roku.